piątek, 23 grudnia 2011

Moje pudełko na stemple

Tegoroczne święta u mnie w domu, niestety będą musiały się chyba obejść zeszłorocznymi ozdobami. Najmłodszy "wieszak" z powodu choroby skutecznie uniemożliwia mi wykonanie hendmejdowych ozdób. Trudno, jakoś przeżyjemy ;)
Na razie pokazuję więc coś z mniej świątecznych klimatów, moje pudełeczko. Najprostsze do wykonania dla początkujących. Wystarczy pomalować, nakleić motyw z serwetki i pokryć kilka razy bezbarwnym lakierem. Miałam komplet 3 takich pudełeczek, od największego do najmniejszego. Każde z nich miało motyw z tej samej serwetki, chociaż nie identyczny. Dwa rozdałam, zostało jedno, to najmniejsze.Trzymam w nim obecnie stemple do scrapbookingu. Like it?











środa, 21 grudnia 2011

Moja bizuteria fimo...


Pewnego dnia, gdy przeglądałam olbrzymie zasoby internetowe, szukając  instrukcji do decoupage'u, natrafiłam przypadkiem na śliczne prace z zupełnie innej "działki".
Była to przeróżna biżuteria i inne wytwory z nieznanej mi wówczas masy plastycznej FIMO.
Zachwyciłam się. Pamiętam z dzieciństwa poczciwą modelinę, która po gotowaniu, w celu utwardzenia, traciła raz na zawsze swoje kolory... Cóż za rozczarowanie wówczas było, prace traciły cały blask. Tutaj zapowiadało się, iż będzie to zupełnie co innego.
Postanowiłam poszukać i okazało się, ku mojej niepomiernej radości, że FIMO jest w Polsce. Zakupiłam kilka kostek różnych kolorów i po zrobieniu pierwszych rzeczy wsiąkłam...
Najbardziej lubię robić kolczyki. Bigle zawsze z prawdziwego srebra ( mam uczulenie na sztuczne metale) kupuję od jubilerów jako gotowe półfabrykaty, zaś elementy z FIMO nie są to gotowe korale sprzedawane w internecie, tylko ręcznie robione  przeze mnie, różnymi technikami. Bardzo lubię nieco skomplikowaną i czasochłonną technikę millefiori.
Nie narzucam sobie ograniczeń, jeśli chodzi o styl biżuterii fimowej.
Kocham słodkie fimo ciasteczka, słodycze, ale tez pląsańce zawijańce i motywy florystyczne.
Kolczyków zrobiłam już całą masę, żałuję ale części z nich nawet nie sfotografowałam, rozdając je przyjaciołom i znajomym.
Nie dysponuję tez niestety, jak na razie obiektywem makro, a bez tego bardzo trudno jest fotografować szczegóły biżuterii. Niemniej jednak, to co udało mi się jako tako uwiecznić, postaram się czasem pokazać.
Dziś, aby było tak bardziej przekrojowo,  pokazuję fimowe słodkie babeczki, kawałeczki sera z dziurami i motyw graficzny. Do tego wałeczki millefiori, które mi zostały, a z których to właśnie, wcześniej utworzonych przeze mnie własnoręcznie, powstają elementy biżuterii. 


babeczki

serki
 
graficzne

wałeczki millefiori



niedziela, 18 grudnia 2011

Listownik w dalekowschodnim klimacie



 Kiedy zobaczyłam w sklepie papier ryżowy z motywem magnolii i dalekowschodnim pismem, wiedziałam, że muszę go mieć. Kupiłam, a potem odłożyłam do szafy. Leżał tam miesiącami, pomiędzy arkuszami i zwojami innych papierów do decoupage'u. Całkiem o nim zapomniałam, ale w świecie wszystko ma swoja kolej i porządek, więc przyszła kolej i na ten wzór. Szperając wśród decoupage'owych szpargałów, znalazłam zapomniany arkusz papieru ryżowego z wzorem magnolii i znów mnie zachwycił. Delikatne kwiaty, litery odręcznie pisane, przywodziły na myśl listy, które mogłyby przylecieć z odległych krain, gdybym tylko miała tam przyjaciółkę piszącą do mnie. Tymczasem sterty przyziemnej polskiej korespondencji walały się po domu, w różnych miejscach, a najpilniejszy rachunek jakoś nigdy nie leżał tam, gdzie mnie się wydawało, że ostatnio położyłam. Koniecznie trzeba było znaleźć miejsce na  tradycyjną, papierową korespondencję.
Przywędrował więc do naszego domu, przyniesiony w zgrabnej paczce przez listonosza - listownik.
Goły, z świeżego, surowego drewna. Ozdobiłam go właśnie tym magnoliowym motywem. Ilekroć na niego patrzę, wydaje mi się, że wkrótce przyjdzie do mnie list od przyjaciółki, z bardzo daleka...










piątek, 16 grudnia 2011

Chlebakowy obdartus

Chleb nasz codzienny, powszedni..., a jak chleb to musi być i chlebak. Ten został po poprzednim właścicielu naszego domu.
Z niemalowanej sosny, pociemniały ze starości. Wraz ze starymi meblami kuchennymi, garnkami z odpryśniętą emalią, patelnią bez rączki, idealnie wpisywał się w ówczesną naszą kuchnię. Jednak kiedy już wyremontowaliśmy tę kuchnię, nawiasem mówiąc powstała w zasadzie od nowa, bo w innym pomieszczeniu, po przeciwnej stronie budynku, wówczas żal zrobiło mi się wiekowego chlebaka. Postanowiłam, że nadal będzie miał miejsce w naszym domu, w końcu był tu przed nami, pierwszy. Należało jedynie zapewnić mu nieco ciekawszy design. Chciałam jednak by zachował charakter baaardzo zużytego przedmiotu. Technika schabby chic była więc oczywistością w tym przypadku.
Możecie mi wierzyć, że wygląd uroczego obdrapańca kosztował mnie, wbrew pozorom, sporo pracy. 




Decupażowe dwojaczki

Dwojaczki maja już kilka lat, to jedne z moich pierwszych prac. Skromne, niepozorne, ich wysokość to całe 12cm,  szerokość w podstawie 8cm, korona 9 cm,  z fantazyjnymi zawijaskami, które dodają im tego "czegoś". Ich miejsce w moim domu jest na półce w kuchni, chociaż przypuszczam, ze pasowałyby i do salonu. Trzymam w nich jakieś kuchenne drobiazgi; drożdże, napoczęty proszek do pieczenia, farbki do jajek...Technika oczywiście shabby chic. Cóż więcej mogłabym o nich rzec? 
Po prostu, obejrzyjcie :) 


 


 


 





czwartek, 15 grudnia 2011

Poduszka mojej Babci Jasi

Znalazłam ostatnio wśród szpargałów ze starego domu mojej śp. Babci Jasi ozdobną poduszkę. Poszewka jest z lnu, ręcznie przez nią haftowana kolorowymi kordonkami. Nie wiem skąd był wzór, pewnie przekopiowany jest z jakiegoś ówczesnego żurnala. Sama powleczka ma chyba z 50 lat co najmniej, zaś wypełnienie Babcia musiała wymienić później, świadczył o tym inny ścieg na jednym z boków poduszki.
Moja Babcia niegdyś bardzo lubiła prace robótkowe, pamiętam jak w dzieciństwie pokazywała mi własnoręcznie szydełkowane serwety, makatę na ścianę w kuchni, często też przerabiała swoje stare ubrania.
Przedwojenne wychowanie, a także przeżyta wojna sprawiły, że moja Babcia była nadzwyczaj oszczędna i nic u niej nie mogło się zmarnować. Każda szmatka, każdy guziczek, każde przydasie musiały zostać zachomikowane w jej szafie. Teraz właśnie moje ostatnie znalezisko z tej szafy Wam prezentuję.
Poduszkę znalazłam przyszarzałą, brudną, poplamioną, kiedy rozprułam ją do prania, w środku, w wewnętrznej powleczce, oprócz kłębu gałganków, oczom moim ukazała się niespodzianka.
Sukienka. Wielokrotnie przerabiana, cerowana, w końcu trafiła jako wypełnienie do poduszki. Pamiętam jak Babcia w niej chodziła latem.
Uprałam razem z powleczkami i zatrzymam, może uda się jakoś ją jeszcze zrefashionować ?
Co do poduszki, to po praniu i starannym prasowaniu okazało się, że materiał jest już nieco nadwyrężony, nadgryziony gdzieniegdzie zębem czasu, więc przywrócenie jej pierwotnej funkcji spowodowałoby, że za niedługo zniszczyłby się całkiem. Dlatego recycling poduszki był konieczny.
Miałam jedna wolną ramę w domu, więc oprawiłam powleczkę, postawiłam na regaliku i pięknie się prezentuje, przy okazji jest chroniona za szkłem. Babcia Jasia chyba by się ucieszyła...?


poduszka











powleczka w środku

zwinięta niespodzianka

a to była sukienka










po oprawieniu w ramę

 w pełnym blasku :)






poniedziałek, 12 grudnia 2011

Decoupage'owe pudełko

Decoupage'm dość długo się już nie zajmowałam, ale coraz bardziej mnie korci, żeby coś nowego wyprodukować. Jak tylko najmłodsza przestanie być strasznym wieszakiem z powodu ząbkowania, zaraz się za to zabiorę. Na razie świeże pomysły kiełkują w głowie, a ja chciałabym pokazać pudełko, które jakiś czas temu zrobiłam. Wykonane w mojej ulubionej   technice shabby chic. Motyw róż wciąż za mną chodzi :)



Pudełko ma wymiary: 30cm szerokości, 20cm głębokości, 15cm wysokości, więc sporo drobiazgów się w nim mieści. Stoi u mnie w sypialni i cieszy oczy :)